Do strony głównej
 
    | Historia rasy | Wzorzec rasy | Szkolenie | Użytkowość | Wystawy | Zdrowie | Hodowla |
  | Retrievery | Tropowce | PT | Obedience | Agility | Flyball |
  | Fenomen retrievera | Labradory moja miłość | Kto znalazł złoto ? | Aportuję więc jestem |

 

    Labradory moja miłość  

Część Czytelników zdążyła się już zorientować, jaka rasa zawładnęła mną całkowicie. Tak. Poluję z labradorami. Mam ich siedem i obawiam się, że na tym się nie skończy. Kiedy zacząłem polować z pierwszym, dotychczas najlepszym, wyczytałem gdzieś, że Marek Kotański ma sześć labradorów. Wtedy jeszcze gotów byłem sądzić, że jego pasja ratowania bezdomnych rozciągnęła się również na psy. Ale w takim wypadku powinien trzymać wszelkiej maści burki, a on tylko labradory... Potem usłyszałem w jakimś programie telewizyjnym jego wyjaśnienie, że z żadnym psem nie miał tak ścisłego kontaktu jak z labradorem. Ja również. W numerze wrześniowym BŁ zasygnalizowałem istnienie nowej grupy psów na polskim rynku kynologicznym. Nie sądziłem, że temat ten wywoła tak żywe zainteresowanie Czytelników. Pytania telefoniczne, czy z labradorem można polować na dziki lub czy ma stójkę, tak jak wyżeł, znosiłem ze stoickim spokojem i cierpliwie wyjaśniałem, że retriever w języku angielskim oznacza aporter. Rozmowy z Czytelnikami uzmysłowiły mi, że rasa labrador retriever wymaga przybliżenia.

Pochodzenie jej jest niejasne, choć wszystkie tropy zbiegają się na Półwyspie Labrador w Nowej Funlandii w Kanadzie. Jedna z hipotez mówi, że przodkiem labradora jest czarny pies św. Huberta, wywieziony przez rybaków z Devonu do Kanady. Z niego miały powstać nowofunland lub pies św. Jana, pomagające rybakom wyławiać osłabione ryby, które uszły z sieci lub z haczyków bez zadziorów, jakie były wtedy używane. Inna hipoteza wskazuje na Portugalię jako kraj pochodzenia. Jeszcze inna mówi o skrzyżowaniu nowofunlanda z czarnym pointerem. Udokumentowana historia labradora zaczyna się w 1815 roku, od psów kupionych od rybaków przez drugiego earla Malmesburry, zapalonego ornitologa. W tamtych czasach w badaniach ornitologicznych ptaki były odstrzeliwane. Mawiano: "Co trafione, przechodzi do historii, co chybione, pozostaje tajemnicą". Kennel Malmesburry wyhodował czarnego psa, bezbłędnie aportującego strzelone ptactwo w lodowatej wodzie. W 1882 roku książe Buccleuch kupił z tego kennelu dwie suki - Malmesburry Sweep i Malmesburry Tramp. Od tego momentu można datować hodowlę labradorów na świecie. W tym roku mija oficjalne stulecie rasy.

Wróćmy na nasze podwórko. Wielu myśliwych rozważa nabycie labradora, kierując się popularnością tej rasy na świecie, mają oni jednak obawy, czy jego zastosowanie nie jest zbyt jednostronne. Wielokrotnie pytano mnie, co stanowi o przewadze labradora nad wyżłem? Jako odpowiedź przytoczę słowa brytyjskiego menera Davida Hudsona, polującego i z wyżłami, i z retrieverami: "Jeśli późną jesienią w mroźny, wietrzny wieczór twój wyżeł krótkowłosy przyniesie z wody kilka kaczek i dalej będzie miał siedzieć godzinę, to może się to skończyć hipotermią, a szczęk jego zębów odstraszy nadlatujące kaczki w promieniu trzech mil. W takiej samej sytuacji labrador będzie siedział u twej nogi, już w tym znajdując wystarczającą przyjemność, która będzie jeszcze większa, jeżeli pozwolisz mu zaaportować ze dwie kaczki". Rzeczywiście. Wyżły i płochacze, wywodzące się z psów gończych, to rasy bardzo aktywne, najchętniej pracujące samodzielnie, i tylko odpowiednie szkolenie powoduje, że karnie współpracują z przewodnikiem. Retriver ma inną psychikę. Z własnego doświadczenia mówię, że jest on dużo łatwiejszy w szkoleniu, bo znajduje zadowolenie w wykonywaniu poleceń przewodnika. Koledzy polujący z wyżłami muszą przyznać, że niejednokrotnie napotykali problemy z aportem. U retrievera aport jest zakodowany genetycznie (mówię o psach pochodzących z linii użytkowych; wystawowe retrievery mogą nie chcieć aportować, podobnie jak u wyżłów o użytkowości nie sprawdzanej od pokoleń może zdarzyć się zanik stójki, dlatego wciąż nawołuję do kupowania psów ze sprawdzonych linii myśliwskich).

Wiemy już, że labradora - z jego wytrzymałością na mróz i uwielbieniem wody - można polecić kolegom polującym dużo na ptactwo wodne i piżmaki. Tego psa nie musimy oszczędzać w mroźne dni. Nawet nie kichnie. Bez problemu pracuje jako płochacz. Nie ma w zwyczaju oddalać się bez powodu od myśliwego dalej niż na 30-40 m, dzięki czemu możemy oddać celny strzał do wypłoszonej zwierzyny. Obecność zwierzyny przed sobą sygnalizuje podobnie jak płochacze - ożywionymi ruchami ogona i nagłym ściąganiem. Bezbłędnie aportuje zbarczone ptactwo na dystansie 200-300 m. Oczywiście, ustępuje wyżłom i płochaczom w szybkości okładania pola, ale tempo polowania i tak zazwyczaj jest wyznaczane szybkością przemieszczania się po polu myśliwego.

Następne zastosowanie labradora to tropienie sfarbowanej zwierzyny grubej. O to miałem najwięcej pytań, głównie od osób, które na ptactwo polują zaledwie kilka razy w roku, ich codziennością natomiast jest polowanie na grubego zwierza. Tutaj labrador nie odstaje od przeciętnej tropowców w naszym kraju. Tropi sumiennie, może nawet spokojniej niż inne rasy; bardzo wiele labradorów ma udokumentowaną tę zdolność na konkursach tropowców. Natomiast nie należy się spodziewać, że będzie na wzór teriera lub jamnika wgryzał się w martwe zwierzę. Osobniki z wrodzoną skłonnością do oszczekiwania martwej zwierzyny zdarzają się ani rzadziej, ani częściej niż w innych rasach. Znam labradory trzymane przez leśników. Psy te oddają nieocenione przysługi swym właścicielom, znajdując wiele sztuk postrzelonej zwierzyny grubej.

Dzięki fenomenalnej pamięci labradory doskonale spisują się na polowaniach pędzonych na bażanty. Oczywiście, mam na myśli psy, które odebrały minimum wychowania i pozostają podczas pędzenia na stanowisku, nie przeszkadzając w polowaniu. Takie psy przydają się też na polowaniach zbiorowych na zające, do aportowania postrzelonych sztuk, a często i martwego lisa.

Szkolenie retrievera jest dużą przyjemnością, ponieważ jest to pies nastawiony na współpracę z przewodnikiem i czasami wręcz odczytuje jego myśli. Obserwuje przewodnika i natychmiast odpowiada na jego sygnały. Po odpowiednim szkoleniu respektuje nadane mu kierunki pracy na lądzie i w wodzie. Prawidłowe zachowania retrievera i wymagania względem niego określa regulamin konkursu retrieverów. Zainteresowanych zachęcam do zapoznania się z nim. Tu tylko wspomnę o standardzie wyszkolenia retrievera: pies pracuje bez smyczy, zachowuje absolutny spokój w obliczu strzelanej zwierzyny rusza po aport tylko na rozkaz przewodnika.

Minusy tych psów? Kłaki przetaczające się po mieszkaniu w czasie linienia, a dopóki pies jest w wieku szczenięcym - ogród straszący kikutami obgryzionych krzaków i drzewek (na szczęście to mija). Za to mamy uniwersalnego psa myśliwskiego i wesołego kompana, który zawojuje serca rodziny.


klip video do pobrania - aport bażanta
- format MPEG (7.9 MB)
- format WMV (1.2 MB)

Znowu pewnie koledzy-wyżlarze zarzucą mi stronniczość. Nikomu jednak nie zabraniam trzymania wyżła. W końcu nieważne, czy to wyżeł, płochacz czy retriever. Ważne, by skutecznie pomagał na polowaniu.

Cezary Marchwicki

Miesięcznik Brać Łowiecka, styczeń 2004

^^na górę strony^^